Po zakupie nowych ubrań od razu wrzucam je do pralki. Nie chcę nabawić się alergii

Kupując w sklepach ubrania mamy poczucie, że do ręki dostajemy zupełnie nowy ciuch, który niedawno wyszedł spod igły pracownika tekstylnego. Wówczas odrywamy tylko metkę i od razu zakładamy na siebie. Czy taka praktyka jest słuszna? Okazuje się, że nowe nie zawsze znaczy czyste.

Oczywiście dla nikogo nie jest dziwne, że po nabyciu odzieży w second-handzie, od razu wrzucamy ją do pralki. W końcu te ubrania były już przez kogoś noszone i czasami mają jeszcze specyficzny zapach. Jednakże po zrobieniu zakupów w sieciówce zwykle nie pierzemy swoich łupów. Przecież są nowe, więc powinny być świeże i czyste. Nic bardziej mylnego. Pracownicy sklepów coś wiedzą. Ubrania są wielokrotnie mierzone oraz dotykane. Nierzadko upadają na podłogę, a także depczą je nieuważni klienci. To wszystko może prowadzić do tego, że rozwijają się na nich drożdżaki, bakterie kałowe czy inne drobnoustroje. Co więcej, czasami na odzieży znajdują się też wydzieliny z dróg oddechowych. Przecież nie wiesz, jaką drogę przeszła konkretna sukienka, zanim trafiła w twoje ręce. Swój brzydki sekret skrywa także obsługa sklepów, która zakłada na siebie ubrania z wieszaków, chociażby po to, aby zareklamować sprzedawane ciuchy. Na koniec dnia przyczepiają metki z powrotem i odkładają odzież na półki. Po całym dniu pracy takie koszulki czy sukienki bez wątpienia nie są świeże. Oczywiście nie jest to regułą ;)

Kolejnym powodem, dla którego należy wyprać nowe ubranie, są alergie. Okazuje się, że niektórzy producenci używają do konserwacji tkanin substancji chemicznych. Taka praktyka jest najczęściej stosowana w Chinach. Natomiast winowajcą podrażnień skóry oraz uczuleń jest formaldehyd. Ten związek chemiczny sprawia, że materiały są bardziej odporne na grzyby czy pleśń, a kolory tkanin wyglądają  na żywsze. Co więcej, są też mniej podatne na powstawanie zagnieceń. Niestety we włóknach materiałów mogą też znajdować się barwniki azowe, które podrażniają skórę.