Przeszukaj piwnicę. Za te naczynia z PRL kolekcjonerzy są w stanie zapłacić fortunę

Ceramika z Bolesławca, serwisy kawowe z Ćmielowa, charakterystyczne kubki, sygnowane logo Społem,  czy sztućce Gerlacha, były niegdyś w każdym polskim domu. Jeszcze do niedawna raczej nikomu nie kojarzyły się z luksusem czy czymś cennym. Ale to powoli się zmienia. Na serwisach typu Allegro czy OLX oraz częściej zdarzają się przypadki, że naczynia z PRL są sprzedawane za niebagatelne sumy sięgające często co najmniej kilku tysięcy złotych. A rekordziści osiągają jeszcze wyższe ceny (w tym przypadku chodzi głównie o świetnie zachowane, limitowane kolekcje całych zestawów).

Dla wielu osób może być niezrozumiałe dlaczego ktoś miałby chcieć wykładać niemałe pieniądze za komplety naczyń z poprzedniej epoki. Przecież wiele z nich było produkowanych masowo. Często przy tym miały w sobie tyle wdzięku, co PRLowska toporna, siermiężna i przyciężkawa, socrealistyczna architektura. Tyle, że nawet i  wtedy zdarzały się serie, które zdobywały uznanie nie tylko Polaków, ale i wygrywały konkursy wzornictwa na całym świecie. Poza tym dochodzi jeszcze jeden kluczowy czynnik: sentyment. Jest wiele osób, które mają sporo pieniędzy, z którymi nie mają co zrobić. A przy tym mają z różnych powodów sentyment do poprzedniej epoki. Albo tez po prostu chcą móc się pochwalić przed rodzina i znajomymi czymś rzadkim. Czymś, co ich od wszystkich sąsiadów odróżnia.

A może jednak mam coś, co się kompletnie nie sprzeda? Żeby móc sobie odpowiedzieć na to pytanie trzeba trochę poszperać w sieci lub w katalogach z PRLu. Jak w przypadku każdego kolekcjonerstwa tego typu ludzie chcący nabyć naczynia z PRLu są gotowi wyłożyć spore pieniądze przede wszystkim za najrzadsze okazy. Czyli są to głównie zestawy wypuszczane w niewielkich ilościach, w związku z uczczeniem rocznicy jakiegoś wydarzenia. Naczynia te zawsze mają wygrawerowane na spodzie oznaczenia i skróty pozwalające je zidentyfikować. Warto wiec przyjrzeć sie temu, co widnieje na spodzie naszych.