Rodzina odnalazła na strychu zaginionego 30 lat wcześniej żółwia, całego i zdrowego!
Ta historia jest zarazem tak prosta, jak i zwariowana, że nie da się nie uśmiechnąć, czytając ją. Opowiada o żółwiu, który zaginął na 30 lat, choć prawdopodobnie nigdy nie opuścił swojego domu.
27.05.2022 11:02
Przyjaciel z dziecięcych lat
Nathalye De Almeida to obecnie dorosła już kobieta, która przez całe swoje życie mieszka w brazylijskim Rio de Janeiro. Gdy była dzieckiem miała swojego ulubionego pupila - była nim sporych rozmiarów żółwica imieniem Manuela. Dziewczynka uwielbiała z nią spędzać czas na różnego rodzaju zabawach. Niestety w pewnym momencie jej ukochany zwierzak zaginął. Nikt z domowników nie potrafił go odnaleźć, choć podobno wszyscy włożyli w to wysiłek.
Zaskakujące odkrycie
Mijały lata, o Manueli już w dużej mierze zapomniano, a Nathalye z małej dziewczynki stała się kobietą. Pewnego dnia jej rodzinę dotknęło kolejne nieszczęście - umarł dziadek kobiety. Wydarzenie to sprowadziło dziewczynę z powrotem do domu, w którym dorastała. Ktoś w pewnym momencie wpadł na pomysł, że warto byłoby przejrzeć różne szpargały, które pozostawił po sobie dziadek, w tym rzeczy pozostawione na strychu. Nikt się jednak nie spodziewał odkrycia, które tego dnia poczynią...
30 lat minęło jak jeden dzień?
Podczas przeglądania szpargałów dziadka, ktoś z rodziny zauważył w pewnym momencie nietypowy ruch w jednym z kątów. Okazało się, że sprawcą zamieszania był wiekowy żółw. Po bliższym przyjrzeniu się zwierzakowi rodzinka stwierdziła, że jest to właśnie zaginiona 30 lat wcześniej żółwica Manuela. Było to niezwykle radosną niespodzianką w tym smutnym dla Almeidów okresie.
Zagadka, która nie zostanie rozwiązana
Na tym jednak lista niespodzianek się nie skończyła, bo w jakiś czas później po wizycie u weterynarza okazało się, że Manuela tak naprawdę od zawsze była Manuelem. Większą tajemnicą pozostanie to, jakim cudem przetrwała tyle lat sama na strychu! Almeidowie twierdzą, że żywiła się larwami termitów. Chcą wierzyć, że rzeczywiście przez tyle lat sobie w pełni sama radziła. Tyle, że nasuwa się pytanie, skąd brała wodę? Czy ktoś z rodziny był potajemnie zazdrosny o żółwia Nathaly'i i "pomógł" w jego - być może pozornym - zaginięciu? Ten wątek już pewnie na zawsze pozostanie nierozwiązany...
Byłeś kiedyś zazdrosny o zwierzaka kogoś z Twojej rodziny?