Para nie zdążyła na zaplanowany ślub, więc pobrała się w chmurach na pokładzie lecącego samolotu
Jak się okazuje ślub w chmurach jest możliwy. Dowodzi tego historia pary Amerykanów, którzy stali się gwiazdami pewnego lotu.
02.05.2022 12:39
W odświętnych strojach
Pam i Jeremy Salda, 24 kwietnia, mieli wykupiony lot z Dallas do Las Vegas, gdzie chcieli się pobrać. Mieli już zarezerwowany termin ślubu w kaplicy, a na lotnisko przybyli w odświętnych strojach. Panna młoda założyła białą suknię, a pan młody - garnitur. Niestety okazało się, że ich lot został odwołany i najprawdopodobniej nie dostaną się tego dnia do Las Vegas. Ich rozmowę usłyszał pastor (Chris Mitcham), który także podróżował do miasta hazardu.
Ślub w samolocie
Mężczyzna zaproponował, że pomoże im zawrzeć małżeństwo. Cała trójka zarezerwowała przelot do Las Vegas z innego lotniska w Dallas. Kiedy weszli na pokład samolotu linii Southwest, to biała suknia Pam zwróciła uwagę pilota. Kobieta powiedziała mu, że myślą o ceremonii w samolocie. Kapitan wyraził na to zgodę.
Serpentyny z papieru toaletowego
Od razu zaczęły się przygotowywania do ślubu. Załoga zrobiła serpentyny z papieru toaletowego, a kabinę oświetlono przyjemnym czerwonawym światłem. Druhną została jedna ze stewardes, a gośćmi weselnymi byli wszyscy pasażerowie.
Pączek zamiast tortu
Po wzruszającej ceremonii wszyscy otrzymali darmowego drinka, a para młoda nakarmiła się nawzajem pączkiem (w zastępstwie toru). Jedna pasażerka sporządziła w zeszycie księgę gości, gdzie każdy mógł wpisać życzenia dla młodej pary.
Ślub w powietrzu to coś zupełnie niespotykanego. A pamiętny lot 2690 został nazwany linią miłości.
O jakim najbardziej niezwykłym ślubie słyszałeś?