Zielona strzałka. Szacuje się, że 90% Polaków źle z niej korzysta, bo nie zna przepisów
Zielona strzałka to rzecz, która - o dziwo - budzi wiele kontrowersji. Większość Polaków nadużywa jej i korzysta z niej w sposób, za który powinni dostać mandat. Ciekawi jesteśmy, czy nasi czytelnicy zaliczają się do tej grupy.
Nic nie jest na zawsze
Raz po raz pojawiają się ze strony pojedynczych przedstawicieli prawa propozycje, żeby zieloną strzałkę zlikwidować. Jeśli wydaje Ci się to niemożliwym i absurdalnym pomysłem, to przypomnimy tylko, że w 2003 r. ówczesna rządząca ekipa na krótko zlikwidowała zieloną strzałkę. Właśnie dlatego, że większość Polaków nadużywa jej do łamania zasad postępowania na drodze.
"Ale komu to szkodzi..."
Każdy domyśla się o jakiego typu nadużycie chodzi - mając czerwone światło i zieloną strzałkę, należy najpierw się zatrzymać przed sygnalizatorem, a potem dopiero można zadecydować czy jedziemy, bo pozwala na to sytuacja, czy czekamy i stoimy. Większość Polaków jednak się nie zatrzymuje i po prostu kontynuuje jazdę, co czasem kończy się tragicznie.
"Płać pan!"
Niezatrzymanie się na zielonej strzałce w teorii oznacza tyle, co przejechanie skrzyżowania na czerwonym świetle. Za to obecnie grozi mandat, najczęściej w wysokości nawet 500 zł. Ale oprócz zatrzymania się, jesteśmy zobowiązani także sprawdzić, czy nikogo nie ma na przejściu dla pieszych.
Skręt nie tylko w prawo
Jako ciekawostkę warto na końcu wspomnieć, że w przepisach jest zapis, który dzięki zielonej strzałce umożliwia warunkowy skręt w lewo, a nie w prawo. Ale w praktyce trudno chyba znaleźć w Polsce skrzyżowanie, gdzie by było to wprowadzone (Wy takie znacie? Podzielcie się w komentarzach na naszym Fb, jeśli tak).