NewsyMężczyzna przepłynął w wydrążonej dyni ponad 60 km. To prawdziwy rekord

Mężczyzna przepłynął w wydrążonej dyni ponad 60 km. To prawdziwy rekord

łódź, fot. Freepik/Twitter
łódź, fot. Freepik/Twitter
27.10.2023 13:19

Jeśli sądzisz, że jesteś w stanie zrobić z dynią naprawdę szalone rzeczy, wiedz, że są tacy, którzy biją cię na głowę. Steve Kueny mieszkający w stanie Missouri w USA najpierw wyhodował gigantyczną dynię, a później zrobił z niej łódź. A to nie wszystko! Przepłynął w niej ponad 60 km i został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa.

Zwykle dynie po prostu zjadamy. Coraz częściej służą nam również za klimatyczne, jesienne ozdoby, nie tylko na Halloween. Jednak mało kto wpadłby na pomysł, żeby z pomarańczowego warzywa zrobić łódź i ruszyć nią w rejs po rwącej rzece. Okazuje się jednak, że co jakiś czas trafia się śmiałek, który podejmuje takie wyzwanie. W Księdze Rekordów Guinnessa odnotowuje się nawet rekordy związane z odległością przebytą w tym nietypowym środku transportu. W tym roku w USA został ustanowiony nowy, wynoszący 61 km.

Jak dynia zmieniła się w łódź?

Steve Kueny mieszka w Lebanon, w stanie Missouri w USA. Zanim ruszył w podróż, która przyniosła mu ogólnokrajowy, a później światowy rozgłos, sam wyhodował ogromną dynię. Trzeba przyznać, że warzywo osiągnęło naprawdę imponujące rozmiary. Ważyło 1299 funtów, czyli blisko 590 kilogramów! Przerobienie dyni na łódź, co z racji jej rozmiaru mogło być nieco skomplikowane, nie było jedynym wyzwaniem w czasie przygotowań do jego wielkiej wyprawy. Zanim wypłynął, Steve zdradził w telewizji NBC, że musiał załatwić sporo spraw biurokratycznych. Zapewnił też, że przygotowywał się do rejsu ze swoim klubem kajakowym Paddle KC i zaapelował do widzów, by nie próbowali robić podobnych rzeczy na własną rękę.

Jak wyglądała podróż w dyniowej łodzi?

Amerykanin chciał pobić rekord ustanowiony rok wcześniej przez Daune Hansena z Nebraski, który w dyni ważącej 380 kg przepłynął 37 mil (ok. 60 km). Swoją podróż postanowił odbyć po rzece Missouri. Wyruszył o godz. 7:30 z Kansas City. Płynął przez 11 godzin, a przez cały czas towarzyszyli mu w kajakach jego koledzy z Paddle KC Padding Club. Podróż zakończył o godz. 18:18 w miejscowości Napoleon, w Missouri, mając za sobą 38 kilometrów wiosłowania. Łódź Steve'a nie była szczególnie wymyślna ani komfortowa. Mężczyzna po prostu wyciął u góry kwadratowy otwór i wydrążył wnętrze, dzięki czemu mógł wejść do środka. Całą podróż spędził, klęcząc i wiosłując. Wiosła były jedynym napędem. Pozwalały też nadać łodzi odpowiedni kurs. Nie dziwi więc, że po zakończeniu wyprawy nowy rekordzista był zmarznięty i wyczerpany. Podkreślał jednak swoje ogromne zadowolenie z tego, że jego wyczyn trafi do Księgi Rekordów Guinnessa.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także