Agresywne mewy atakują ludzi nad Bałtykiem. Przyczyna ich zachowania jest jasna

Do niecodziennego zdarzenia doszło w Kołobrzegu, kiedy jedna z kobiet przebywając na urlopie, udała się do smażalni ryb. To, co ją tam spotkało, było nieprawdopodobne. Jednak z pewnością zapamięta swój wyjazd na długo. A wszystko dzięki mewom.

Wybierając się na wczasy nad morze, każdy nuci w swojej głowie słowa "morza szum, ptaków śpiew...". Nie zdając sobie sprawy z tego, co tak naprawdę na nich czeka. Do scen niczym z dreszczowca doszło w kołobrzeskiej restauracji Rewiński. Tam pewna kobieta zamówiła nadmorski przysmak, czyli rybę z frytkami i surówką. Warto dodać, że miał być to dorsz, który cieszy się w tej restauracji niesłabnącą popularnością od ponad 40 lat. Porcja ryby to koszt 76,6 zł, frytki 10,5 zł, a surówka 9,5 zł, co wskazuje na to, że obiad nad morzem nie należy do tanich. Kiedy posiłek został wydany, zdecydowała się, na zjedzenie go w pięknych okolicznościach natury, czyli na promenadzie. Jednak zanim zdążyła się zorientować, podfrunęła do jej talerza mewa, która jako pierwsza postanowiła sprawdzić smak dorsza.

Nie był to jednorazowy przypadek, ponieważ ta sama kobieta była świadkiem jak mewa ukradła mężczyźnie kawałek  ryby. Sytuacja miała miejsce na drugi dzień, po jej nieprzyjemnej sytuacji z tymi ptakami. Co ciekawe inni ludzie, którzy przebywali nad morzem mieli podobne doświadczenia związane z mewami. Zdarzały się też historie, że wygłodniały ptak domagał się jedzenia pukając dziobem w pokojowe okno. Dlatego nie zaleca się dokarmiania mew, ponieważ łatwo przyzwyczają się do szybkiego sposobu pozyskiwania jedzenia. Na dodatek ptaki te są niebywale sprytne i wykorzystują nieświadomych turystów. Swego czasu miały miejsce denerwujące sceny w Słupsku, na które uskarżali się jego mieszkańcy. Mewy zostawiały odchody na samochodach, atakowały, koty, inne ptaki, a także ludzi.