Chcesz kozę? Burmistrz rozdaje zwierzęta za darmo
Wyobraź sobie, że wychodzisz z domu a tam kozy... wszędzie kozy! Właśnie takich widoków doznają mieszkańcy włoskiej wyspy Alicudi, którzy od jakiegoś czasu nie mogą sobie poradzić z liczebnością tych zwierząt. Na ten moment jest ich sześć razy więcej niż mieszkańców. Burmistrz postanowił działać. Chce rozdać kozy za darmo.
08.04.2024 08:29
Alicudi to mała wyspa licząca sobie zaledwie pięć kilometrów kwadratowych. Na jej powierzchni żyje 100 osób i... 600 kóz! Kiedyś zwierzęta żyły w bezpiecznej odległości od ludzi, lecz teraz ich populacja jest na tyle duża, że zaczynają wchodzić na prywatne posesje. Mieszkańcy mają dość i błagają o pomoc. Burmistrz wymyślił pewien sposób na zredukowanie liczby zwierząt. Może chcesz zaadoptować kozę z Włoch?
Inwazja kóz na włoskiej wyspie
Nadprogramowa liczba zwierząt bywa dość problematyczna, a przekonać się o tym mogą sami Polacy, którzy od lat walczą z dzikami. Choć dzikie świnie są dość problematyczne, to kozy w Alicudi są prawdziwą zmorą. Kiedyś te zwierzęta były prawdziwą atrakcją turystyczną, lecz teraz stały się poważnym zagrożeniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mała wyspa na archipelagu liparyjskim zaczyna być dosłownie pożerana przez dzikie kozy. Wraz ze wzrostem populacji zwierzęta zaczęły one zajmować kolejne tereny i niszczyć wszystko, co zastają na swojej drodze. Mieszkańcy skarżą się na obecność kóz w ogrodach, gdzie wyjadają całą roślinność i rujnują fragmenty kamiennych ścian.
Program "adoptuj kozę" ma załatwić niecodzienny problem w Alicudi
Co zrobić z nadprogramową liczbą kóz? Opcji jest kilka. Jedną z najpowszechniejszych jest odstrzał, lecz burmistrz miasta nie chce się na niego zgodzić. Zabijanie kóz jest dość niehumanitarne i sprawia wiele problemów. Ponadto trzeba zutylizować truchła zwierząt, co wymagałoby sporo nakładów finansowych. Zamiast tego ruszył program "adoptuj kozę", który wydaje się najbardziej racjonalnym rozwiązaniem.
Wyspa ma do zaoferowania setki kóz, a każdy, kto się po nie zgłosi, będzie mógł je zaadoptować. Jak informuje serwis zielona.interia.pl burmistrz wyspy przyznaje, że po kozę może zgłosić każdy, nawet jeśli nie jest rolnikiem. Włodarz nie limituje też liczby adoptowanych zwierząt.
Problem z kozami to wynik zaniedbania
Inwazja kóz to zaniedbanie ze strony władz. Pierwsze osobniki przybyły na wyspę już 20 lat temu. Jeden z rolników miał je hodować, ale gospodarstwo szybko upadło. Zwierzęta wypuszczono na wolność, gdzie mogły swobodnie się rozmnażać.
Przez 20 lat populacja kóz rozrosła się o kilkaset procent, a w obecnej ilości zwierzęta zaczynają zagrażać mieszkańcom wyspy. Gdyby zapanowano nad nimi jeszcze kilka lat temu, nie doszłoby do takiej katastrofy. Na ten moment kozy mają trafić do nowych właścicieli. Lista chętnych jest dość długa, więc możliwe, że Alicudi znów stanie się wolna i bezpieczna.
Źródło: zielona.interia.pl.